poniedziałek, 17 lutego 2014

Wyniki konkursu

Uwaga! Uwaga!
Wybór był tak ciężki, że dopiero teraz mogę ogósić zwycięzców, stresowałam się chyba bardziej niż na maturze. Chciałybyśmy nagrodzić więcej zdjęć, a  najlepiej to wszystkie! Ale niestety ilość nagród była ograniczona - następnym razem, jeżeli odważę się na taki konkurs poszukam sponsorów aby nagrozić więcej osób!

Na szczęście z pomocą przy wyborze pomogły Pinezki, które również postanowiły ufundować dodatkową nagrodę niespodziankę, dlatego wybrane zdjęcia są 4 a nie 3!!! Jupiii!

Pani Sylwia Sawka nadesłała zdjęcie, które spodobało nam się najbardziej. Brzuch na zdjęciu ma 32 tygodnie a synek już teraz 10,5 miesiąca. Piękne zdjęcie, świetny pomysł. Gratulujemy!




Dodatkowe nagrody przynałyśmy:


Pani Uli Urban z 35 tygodniowym Nilsem brzuszku. Zdjęcie zapiera dech w piersiach. Niesamowite!




Następne zdjęcie, chyba jajbardziej radosne jakie otrzymałam. Nikodem ma teraz 5,5 miesiąca a w brzuszku na zdjęciu miał 36 tygodni. Zdjęcie nadesłane przez Panią Annę Mirosław.



Piękne i subtelne od Pani Kasi Brońskiej. Brzuszek z 37 tygodnia ciąży, teraz Pola ma 18 miesięcy


Gratulujemy ogromnie, a wszystkim dziękujemy baaardzo za udział. Zdjęcia naprawdę były wpaniałe i miło było pooglądać Wasze brzuchy! A decyzja była bardzo trudna. Podziwiam blogerki, które często organizują konkusy. Ja się chyba nie nadaję :P

Pinezki Blog dziękuję przeogromnie za pomoc! Gdybym miała sama wybierać nadal bym przeglądała zdjęcia! :*

Osoby nagrodzone proszę o kontakt nataliia.k88@gmail.com.


czwartek, 13 lutego 2014

Z miłości do tworzenia

To, że w mieszkaniu ciągle coś zmieniam czytając bloga już pewnie zauważyliście. Ostatnio nasza sypialnia nabrała w końcu nowego, ładniejszego wyglądu. K. podczas wieszania żyrandola miał ochotę wyrzucić mnie razem z nim przez balkon, do czego przyznał się bez problemu - dobrze, że byliśmy wtedy z Jankiem na spacerze :P (dodam tylko, że z powodu wysokiego wzrostu ciągle uderza w niego głową, dlatego nie jest z niego zadowolony).
Po tych zmianach poprosił mnie abym na jakiś czas przestała przemalowywać i przestawiać w mieszkaniu, po czym ja w chwili słabości, zachwycona widokiem nowego oświetlenia przytaknełam na jego prośbę. A, że muszę coś robić w wolnym czasie, szczególnie wieczorami, wymyśliłam, że zrobię dla siebie spinkę, taką którą poszukiwałam już od dawna. Wyjęłam moje pudełko różności z szafy i stworzyłam swoją, koronkową kokardę. Jak mi się spodobało! Od razu głowa była pełna pomysłów! Następnego dnia odwiedziałam zaprzyjaźnioną pasmanterię, zakupiłam koronki, wstążeczki i kolaraliki i zaczełąm tworzyć. Pokochałam to zajęcie i podoba mi się coraz bardziej, dlatego postanowiłam zrobić większy zestaw spinek i gumek i sprawdzić czy komuś spodobają się tak jak mi, i czy Wy i Wasze córki będą je nosić. Rękodzieła pięknego do okoła teraz całe mnóstwo, wiem, ale ja z przyjemnością zrobię więcej ozdób jeżeli tylko komuś się moje małe robóki ręczne spodobają ;) Szykuję jeszcze tylko odpowiednie etykietki i niebawem planuję ruszyć z dzieleniem się z Wami tymi drobiazgami. Co Wy na to?

























sobota, 8 lutego 2014

Ósmy dzień miesiąca

Każdego miesiąca dzień narodzin bobasa jest dla mnie świętem. Obchodzę z radością kolejny miesiąc jego życia, podsumowuję następny etap jego rowoju. Ta data jednak dla mnie ma dwa znaczenia. Po pierwsze data jego narodzin, po drugie mojego powrodu do domu. Janek urodził się 8 lipca, 8 sierpnia to było nasze pierwsze, w pełni świadome dla mnie spotkanie.
Kiedy on dziś kończy 7 miesięcy, ja obchodzę dopiero nasze wspólne pół roku. Miesiąc mnie przy nim nie było, ten czas mi odebrano. Ominęła mnie pierwsza kąpiel, pierwsza noc w naszym domu, odpadnięcie pępowiny, nie było mnie przez pierwszy tak ważny miesiąc jego życia...ominęło mnie wszystko na co tak bardzo czekałam.

Moją historię opisałam już dawno, tekst czeka, długi, nie umiem tego opisać w kilku zdaniach. Nie da się. Tylko ja chyba dopiero teraz dojrzewam do tego aby o tym opowiedzieć. O losie jakie zgotowali mi lekarze, o tym, że im zaufałam a nikt nie zareagował na powtarzające się objawy choroby, nikt nie ostrzegł, nikt nie przeprosil i nie poniósł odpowiedzialności za to co się wydarzyło...

Nie da się o tym nie myśleć, nie da się zapomnieć.
 Czy warto o tym pisać??

Coraz częściej jednak kobiety o tym mówią, opisują na blogach swoje historie, o traktowaniu w szpitalach podczas porodów, o swoich przeżyciach, radościach i smutkach. Nie boją się wyjawić prawdy, wymieniają się swoimi wspomnieniami.
Może i mi to pomoże, gdy wyrzucę to z siebie?
Może ja komuś pomogę? Ostrzegę? Bo wiem, że gdybym ja wcześniej przeczytała o tym co i mnie spotkało, może wszystko potoczyłoby się zupełnie inaczej...




czwartek, 6 lutego 2014

Odrobina elegancji

Dziś krótko, ale wnętrzarsko - nareszcie! No bo w końcu  My dream Home to wszystko co mnie otacza, miłość, rodzina i Dom który tworzymy, a nie samo rodzicielstwo.
Zatem dziś żadnych dzieci, żadnych przemyśleń. Tylko ja i moje wnętrza, nasze wnętrza, nasza sypialnia!
To co się w niej wydarzyło, sprawia, że chcę w niej spędzać całe ranki a najchętniej całe dnie, no i noce oczywiście. Nareszcie zmiany, małe ale jakie przyjemne. I choć wiele jeszcze brakuje do ideału, to w końcu polubiłam to miejscje...





























 A co się wydarzyło?

Przemalowałam karnisz, wynalazłam stary żyrandol, przesunęłam komodę z Jankowego pokoiku i wymieniłam uchwyty, dostawiłam za łóżko zagłówek...tak wiele za tak niewiele! Wszystko nadało wnętrzu delikatności i odrobiny elegancji.
Jak Wam się podoba?

Do zrobienia jeszcze została wymiana zdjęć w ramkach, do zamontowania uchwyty w szafie i stolikach nocnych, których nie mogę znaleść ze względu na ich wielkość. Nauczyłam się ostatnio odrobinę cierpliwości, więc zaczekam, znajdę w końcu idealne.

Jakby ktoś chciał zerknąć jak wyglądało to wcześniej zapraszam tutaj.


                                            żyrandol przed zmianą koloru wyglądał tak



A teraz uciekam do mojej nowej - starej sypialni! Dobranoc!


poniedziałek, 3 lutego 2014

Weekend we dwoje

Na początku był zachwyt, kiedy K. pokazał zaproszenie do SPA zaniemówiłam, do tego nad morzem, gdzie zawsze oboje chcieliśmy pojechać mroźną zimą. Od razu pomyślałam, że pojedziemy razem z Jankiem. Plany szybko się zmieniły, kiedy na stronie internetowej hotelu dostrzegliśmy, że cena za jego pobyt to praktycznie wydatek całego mojego macierzyńskiego, bo hotel okazał się być jedym, o ile nie najdroższym w miasteczku. Do tego podróż, dodatkowe atrakcje na miejscu, zdecydowanie koszty przekraczały nasz niezaplanowany budżet. Rodzice wyszli z propozycją zaopiekowania się bobasem abyśmy mogli pojechać sami. Obaw było całe mnóstwo, pomimo tego, że Janek zostawał już na noc u dziadków, taki wyjazd to zupełnie co innego. Daleko od domu, a jak coś się stanie? Jak będzie płakał? Czy w ogóle odczuje, że mnie nie ma? No i jak ja poradzę sobie bez niego?
 Następny problem to ja. Niestety pobyt po porodzie w szpitalu i choroba zostawiła na moim ciele wiele śladów z którymi nadal się oswajam i nie bardzo mam ochotę na paradowanie w kostiumie na basenie czy w saunie. W końcu jednak stwirdziłam, że nie ma się czym przejmować, muszę w końcu się z tym uporać, uspokoiłam się i po kilku dniach przemyśleń zdecydowaliśmy się, jedziemy!
Nie chwaliłam się wcześniej chociaż pomimo obaw cieszyłam się ogromnie, nie było pewności, że nie zawrócimy na najbliższym skrzyżowaniu.


Relacja w zdjęciach, duużo zdjęć bo w końcu mogłam pobawić się moim nowym sprzętem. Nie są idealne ale dopiero się uczę, chciałabym aby kiedyś moje zdjęcia były lepsze.









Pogoda była piękna, skorzystaliśmy i wybraliśmy się na spacer do Wolińskiego Parku Narodowego 



 Taa, trafił się "miłośnikowi" kotów Maciuś przy kasie, przed wejściem do żubrowiska :D








Wypatrzyliśmy wspaniałą restaurację, piękne stare meble, cudowne żyrandole, wpadliśmy tam na deser i grzane wino




 Oczarowani smakiem, ja dodatkowo wystrojem, zarezerwowaliśmy to samo miejsce i wieczorem wybraliśmy sie na kolację







Molo w Międzyzdrojach trochę mnie rozczarowało, kiedyś było można swobodnie po nim pospacerować. Teraz co kilkadziesiąt metrów ustawione są budki z pamiątkami i lodami, przejścia bokami są bardzo wąskie, nie wyobrażam sobie tam spacerować w okresie letnim










Było tak przyjemnie, ciepło, zero wiatru, naprawdę dużo spacerowaliśmy. Mewy paktycznie jadły nam z rąk







Kilka słów o hotelu. Był ładny, choć gdyby nie zaproszenie pewnie nie wybralibyśmy się do niego, ze zwględu na cenę i wielkość. Plusem było położenie przy samym molo i plaży, no i SPA.








Podczas wieczornego spaceru trafiłam na piękną wystawę sklepową. Artykuły mnie zachwyciły, ceny odstraszyły. Następnego dnia jednak pokusiłam się na wejście z obietnicą, że nie kupię żadnej pierdoły ;)
 ale nie dało się wyjśc z pustymi rękoma...kupiłam piękny obrus robiony na szydełku, od dawna o takim marzyłam ;)



Na niedzielę zostawiliśmy jeszcze wizytę w Cafe Antyk. Jest to kawiarnia  i antykwariat w Międzyzdrojach. Miałam nadzieję, że znajdę tam mebel, którego szukam już od dawna, no i było kilka pojedynczych krzeseł, szkoda tylko, że od tego dnia przez kilka kolejnych niedziel, kawiarnia okazała się być nieczynna...

                      


Zastąpiliśmy to kawą w Szczecinie, w którym nigdy nie byłam, a który mnie zawiódł swym wyglądem. Może w lecie wygląda sympatyczniej. Kawa w miłej, indiańskiej kawiarni położonej na Wałach Chrobrego to była ostatnia atrakcja naszego wyjazdu...








Było bardzo miło, tylko my dwoje. Spacery, rozmowy, czas na przemyślenia. Wróciłam stęskniona, ale wypoczęta i zadowolona. Do rodziców dzwoniliśmy kilka razy dziennie. Wszystko było w najlepszym porządku. Co zmartwiło mnie trochę, w sensie takim, że jest Jankowi u nich tak dobrze jak ze mna?
Trochę mnie sumienie gryzło, że Janek został z dziadkami, pewnie wiele z Was by tak nie postąpiło, ale naprawdę przydał nam się ten wyjazd, w domu czasu dla nas dwoje zwykle jest bardzo mało a nad morzem mieliśmy go tylko dla siebie. I szczerze przyznam, że gdy jeszcze nadarzy sie taka okazja z przyjemnością skorzystamy...