środa, 23 lipca 2014

Przyjęcie


Ten miesiąc to czas wspomnień, fascynacji nad tym jak wiele ten mały człowiek przeszedł w swoim zaledwie rocznym życiu, jak wielu rzeczy dokonał i jak wiele musieliśmy przejść żeby móc być razem. To troszkę czas na żałowanie tego, że rok minął tak szybko, za szybko i, że urlop macierzyński dobiegł już końca a "bobas" chyba powoli przestaje być małym dzieciątkiem.

 Ósmy dzień miesiąca świętowaliśmy sami w naszych czterech kątach, było dmuchanie świeczki i  domowa sesja - chyba najszybsza w moim życiu. Kilka dni później odbyło się małe, rodzinne przyjęcie w ogrodzie. Przygotowań nie było za dużo, rodzina trochę mnie wyręczyła, no może w większości. Ja zajęłam się jak zawsze dekoracjami i czarami o dobrą pogodę. I wyczarowałam.
Słońce i uśmiechy na twarzach nie opuściły nas przez cały dzień.