piątek, 31 stycznia 2014

Konkurs fotograficzny




Okres ciąży to czas, który każda kobieta bardzo przeżywa. Coraz częściej przyszłe mamy decydują się na robie sobie pamiątkowch zdjęć, chcąc uwiecznić się w tym fascynującym stanie. Chętnie zdjęcia brzuszków oglądam, robię i się nimi zachwycam, ze względu na ich zawartość ;) Każda ciąża jest cudem i dlatego warto ją upamiętnić na fotografi.

Właśnie w związku z tym przygotowałam dla Was konkurs fotograficzny. Pokaż, jak Ty sfotografowałaś śwój ciążowy brzuszek.

Prześlijcie na adres nataliia.k88@gmail.com zdjęcie - jedno, które przedstawia Mamę z brzuszkiem ciążowym, może być sam brzuszek, cała postać, zdjecie z przyszłym tatą lub cokolwiek chcecie -  liczy się Wasza pomysłowość. Zdjęcie powinno być podpisane imieniem i nazwiskiem - mile widziany też wiek ciąży i dziecka jeżeli jest już na świecie, no i koniecznie podajcie płeć (łatwiej będzi mi dobrać nagrodę) ;) tytuł maila "KONKURS". Aby było sprawiedliwie, nie mogą to być zdjęcia z profesjonalnej sesji u fotografa dlatego, że chcemy ocenić Wasz pomysł na zdjęcie a nie pracę fotografa. Przesłanie zdjęcia będzie równocześnie zgodą na jego publikację, gdyż zgłoszenia spełniające wymagania pojawią się w galerii na moim fun pag'u o tu.. Zdjęcia podpisane będą tylko imieniem i ewentualnie wiekiem ciąży, nie będę upubliczniać nazwisk.

W wyborze zwycięzcy pomoże mi Alicja z pinezki blog, która na zdjęciach zna się najlepiej :)
 Miło nam będzie jeżeli odwiedzicie pinezkowy funpag'e i samego bloga, który wart jest poczytania i Lubienia :) do mnie oczywiście też zapraszam :)

Jeżeli zechcecie udostępnijcie plakat konkursowy na swoim profilu, dzięki temu zaprosimy więcej Mam do  zabawy. Fajnie będzie zobaczyć tyle brzuchów w jednym miejscu!


No i co najważniejsze, nagroda. Wybierzemy 3 fotografie

  • Do Mamy, której zdjęcie spodoba nam się nabardziej powędruje śliczna bransoletka ze srebrną zawieszką. Sama noszę taką od czasu ciąży aż do dziś. Dla dziecka również przygotowane są upominki  - jakie nie zdradzam, dlatego, że będą dopasowane do jego wieku 
  • Dodatkowo paczuszki niespodzianki z zawartością dla mamy i dziecka powędrują do kolejnych dwóch osób, których zdjęcia skradną nasze serca. 









Czekamy z niecierpliwością  na Wasze brzuszki. Miłej zabawy!


KONKURS TRWA OD 31 STYCZNIA DO 14 LUTEGO. 
WYNIKI ZOSTANĄ OGŁOSZONE 17 LUTEGO.





niedziela, 26 stycznia 2014

Chwila dla siebie, to nie grzech

Dzień.
 Kiedy bobas zaśnie w dzień lub na noc w końcu mam chwilę tylko dla siebie. Z reguły  nie wiem w co mam ręce włożyć, wszystko czeka, pralka, zmywarka, tona prasowania i leżące wszędzie zabawki nawet czekają na poukładanie, po to aby znowu za chwilę fruwać po całym pokoju. Tymczasem ja zostawiam wszystko na chwilę, zaparzam kawę i cieszę się chwilą tylko dla siebie. Zwyczajnie NIC nie robię, choć przydało by się i paznokcie pomalować i włosy w końcu uczesać a nie związać w kucyk! Zanim się spostrzegnę mija prawie godzina i wiem, że za chwilę ktoś wyłoni się z pod kołdry i z uśmichem na twarzy znów zarząda: zajmij się mną! Dopóki jeszcze śpi ja zaczynam szaleńczy bieg przez przeszkody (czyt. zabawki) aby choć połowę obowiązków swych wykonać. Wyczytałam kiedyś, że kiedy dziecko śpi w ciągu dnia to i my powinnyśmy odpoczywać. Czy to źle? Matka tech potrzebuje chwili wytchnienia. Spędzam z nim wiele cudownych chwil, jak każda matka ze swoim dzieckiem, jednak staram się nie zapominać w ciągu dnia, że jestem też człowiekiem, kobietą i mam swoje potrzeby. Staram się w ciągu dnia ogarnąć mieszkanie, jedzenie i nawet siebie mi się udaje zazwyczaj doprowadzić do normalności, Janek jest na tyle grzeczny, że potrafi się zająć sobą w czasie kiedy ja spełniam obowiązki pani domu, dzięki temu kiedy śpi mam czas tylko dla siebie. Bywają jednak dni, kiedy to tatuch wraca z pracy i gotuje obiad, za co troszkę mi wstyd, ale on rozumie, że bywam zmęczona, niewyspana. A w ogóle to on gotować lubi i wychodzi mu to całkiem nieźle więc nie narzeka ani on ani ja. Cieszy mnie, że nie ma pretensji, że wolałam chwilkę odpocząć niż poprasować, przecież pranie nie ucieknie, zrobię to jutro - tłumaczę. Potrzebowałam tylko dla siebie tej godziny.

Wieczory.
Z reguły zasypianie młodzieńca obywa się bez problemów, zdarzają się jednak wieczory z płaczem, usypianiem, noszeniem na rękach i traceniem cierpilowości, co raczej bywa normalne u rodziców w skrajnych przypadkach. Gdy w końcu w mieszkaniu zapada cisza marzę o długiej, ciepłej kąpieli, herbacie czy kieliszku wina i wspólnym odpoczynku. Tatuch wciąż mi marudzi, że mam sie szybko spać położyć to w końcu się wyśpię ale ja nie umiem. Siedzę po nocach bo spać nie mogę. Rano za to...ach co ja bym dała, żeby pospać choćby do 9! Ale bardzo lubię ten wieczorny czas dla siebie, dla nas. Mamy go w tygodniu tak mało dla siebie.

Czas z dziadkami.
Zdarza się i tak, że dziadkowie sami proponują zajęcie się wnukiem. Nie mam oczywiście nic przeciwko, chociaż przyznaję, że w domu jest dziwnie, cicho, pusto nawet czasami mam wrażenie, że nudno i tęskno. Możemy się jednak w końcu wyspać, wiem, że to może trochę samolubne ale od czasu do czasu fajnie jest nie musieć wstać skoro świt, poleniuchować i wspólnie nakruszyć jedząc śniadanie w łóżku.  Możemy we dwoje wyjść na obiad do restauracji, do kina. Co najważniejsze wszyscy są zadowoleni, dziadkowie bo rozpieszczać mogą wnuka, bobas bo poświęcają mu 100% uwagi przez cały dzień, my bo odpoczywamy. Dobrze mieć takich dziadków, którzy co jakiś czas choć na chwilę nas odciążą od codziennych obowiązków :)

Jest też wychodne.
Tak, czasami mi sie zdarza i jak na człowieka przystało wychodzę w świat. Sama. Kawa z koleżankami, zakupy... ba, nawet wyjścia żeby potańczyć się zdarzyły. Wiem, że to wtedy czas tylko dla mnie i nie jest mi źle z tym, że się zapominam i nie myślę o tym co się dzieje w domu. Wiem, że bobas jest w dobrych rękach więc nie muszę się martwić o nic, mogę spędzić miło czas i się zrelaksować. A co, też nam się należy kobiety! Przyzanaję jednak, wracam stęskniona i zerkam do pokoiku czy wszystko co najcenniejsze jest w swoim, małym królestwie. Później dopiero zaglądam czy luby też na swoim miejscu. Jeżeli stan sztuk dwie się zgadza, mogę spokojnie zasnąć...











środa, 22 stycznia 2014

Się kręci

Możecie pomyśleć, że mam muchy w nosie bo znowu coś przerabiam, ale tak już mam, że lubię otaczać się przedmiotami, które naprawdę mi się podobają a nie poprostu są. Karuzelę zakupiłam już dawno, ale z racji tego, że nie pomyślałam, że nie bedzie jej jak przymocować do kosza, przeleżała troche czasu w szafie. Druga sprawa jest taka, że nie dokońca jestem przekonana czy grająca, świecąca i do tego kręcąca sie nad głową zabawka jest potrzebna i dobra dla niemowlaka.
Celowo wybrałam najtańszą wersję po to, aby ją przerobić na swój sposób. Oczywiście były karuzele, które odpowiadały moim wymaganiom ale kilka stówek za taką atrakcję to według mnie lekkie przegięcie. W końcu przyszedł czas kiedy jak wiecie, kosz zamieniliśmy na łóżeczko i w końcu można była zacząć  jej użytkowanie a raczej sprawdzenie czy bobas w ogóle raczy się nią zainteresować. Zanim została przytwierdzona do łóżeczka przeszła małą metamorfozę w moich rękach i w końcu się kręci nad zadowowlonym aczkolwiek chwilowo tylko zaciekawionym Jankiem. Moje zdolności krawieckie pozosatwiają wiele do życzenia, ale jakoś poszło.

Wiem, że jemu to pewnie nie robi różnicy jak ona wygląda - ale mi robi! I dopuki ja będę decydować co chcę dla mojego dziecka to będzie to w moim guście a jak sam będzie zdolny do podjęcia decyzji co mu się podoba,czym chce się bawić i jak ubierać wtedy pozwolę mu o tym zdecydować (oczywiście w granicach zdrowego rozsądku).
Reszta wystroju juz prawie gotowa ale chce Wam pokazać całość jak już wszystko będzie dopięte na ostatni guzik, więc jeszcze chwila. Na razie musi wystarczyć Wam karuzela i niezmienne zdanie tatucha: pokój Janka jest pedalski :D eee tam tatuch się nie zna :P

P.S. Czy ktoś ma pojęcie gdzie schowałam pradziadkowy ster dla Janka, który ma być ozdobą w pokoiku? Jest w pewnym bezpieczym miejscu i czeka na odnowienie. No właśnie, tylko tak go dobrze ukryłam, że odnaleść nie mogę!

Jak Wam się podoba karuzela w wersji żegralskiej?









Potrzebne rzeczy:
- biała farba
- sznurek
- materiały i akcesoria do szycia (ja wykorzystałam Jankowe, za małe ciuszki)
- pomysł i trochę chęci ;)


Tak wyglądała karuzela przed zmianami ;)


Pozdrawiam!

niedziela, 19 stycznia 2014

Nowe wyzwania


Łóżeczko, upatrzone, decyzja podjęta cóż więc za problem pojechać i kupić? A no taki, że w sklepie okazało się, że modelu o którym myślałam od dawna już nie produkują.Trzeba było widzieć moją minę jak Pani na dziale dziecięcym mnie o tym poinformowała. Jak to? Przecież na ekspozycji łóżeczka stoją, prawda? Zostało jedno, jedyne - reszta z ekspozycji wyprzedana więc albo wybieramy inne albo możemy poczekać do kwietnia i być może znowu się pojawią w ofercie. Dostaliśmy jednak możliwość zakupu mebla z ekspozycji w cenie promocyjnej - w jakiej miało okazać się dopiero przy kasach na wycenie. Takiego sprintu przez z sklep w obcasach i z wózkiem to jeszcze nie uprawiałam. Obejrzeliśmy łóżeczko i ku mojemu zdziwieniu i  pomimo czarnych myśli, które miałam podczas maratonu między meblami, zobaczyliśmy, ze jest ono naprawdę w dobrym stanie, kilka zadrapań na nóżkach no i zakurzenie do zmycia. Zaproponowano nam również resztę akcesoriów z wystawy. Po przejrzeniu wszystkich dodatków odkryliśmy, że w łóżeczku znajduje się również najlepszy możliwy materac, który akurat planowaliśmy zakupić. Po rabacie zapłaciliśmy za całość 299zł - czyli cenę tylko materaca. Co tu dużo mówić. Wyszliśmy zachwyceni.


Złe nawyki
Nie ukrywam, że  z własnej wygody doprowadziliśmy z tatuchem do tego, że w ciągu dnia bobas potrzebował w większości przypadków pomocy przy zasypianu. Wieczorami zasypiał i zasypia nadal sam, do pewnego momentu w dzień też sobie radził, jednak gdy po raz kolejny widziałam jak męczy się z zaśnięciem i przyznaję, że moja cierpliwość była wtedy na granicy wytrzymałości, wystarczyło kilka chwil przytulania i wożenia w koszu aby maluch zasnął, chociaż bałam się strasznie co zrobię gdy nagle zabraknie mi kółek? Oduczyć? To dopiero wywanie!  Chyba każda matka tak ma, że słyszy często stwierdzenia: nie woź, bo przyzwyczaisz, nie noś bo tak nauczysz i sobie nie poradzisz. A ja lubię go nosić i chcę go nosić - z resztą przecież nie robię tego całymi dniami. Z wożeniem było tak samo, nie robiłam tego permanentnie.

Teraz łóżeczko już jest, stoi i bobas oswaja się z tą chyba istotną dla niego zmianą. Na początku miałam wiele obaw, czy Janek się przyzwyczai do nowego miejsca, czy zaśnie i czy nie będzie płakał. Dla niego było to coś nowego, dużo miejsca i szczebelki, nowe otoczenie. Pokazywałam, opowiadałam, pozwalałam mu dotykać wszystkiego aby się zapoznał z nowym otoczeniem. Gorzej było z pierwszą drzemką popołudniową. Odłożony do łóżeczka płakał. Brałam więc na ręce, przytulałam uspokajałam i znowu po chwili do łóżeczka...i tak kilkukrotnie. W końcu padł w tatuchowych ramionach - nie w łóżeczku. Co dziwne wieczorem nie było takiego problemu. Codzienny rytułał, kąpiel, mleko, przytulanie i do łóżeczka...i cisza, chwila zabawy, rozglądania a po krótce sen...Dziś już o wiele lepiej. Piersza drzemka w łóżeczku. Zasnął słuchając muzyki, później trochę walczyliśmy ale się też udało no i wieczorem także zasnął sam. Nie wiem co przyniosą kolejne dni ale chyba przyzwyczajenie do wożenia mija, a może tak naprawdę wacale nie był przyzwyczajony do wożenia tylko ja dla własnej wygody robiłam to aby szbciej zasnął a on wcale tego nie potrzebował? Bo jak widać powoli jak twierdzą niektórzy " złe nawyki" da się wykluczyć. Trzeba tylko poświęcić dziecku trochę czasu i cierpliwości. Ja z resztą nie trwierdzę, że przyzwyczajenie dziecka do noszenia, przytulania czy czegokolwiek jest złem, choć wiadomo wszystko w granicach rozsądku.

Matka się nie wyrobiła z nowym wystrojem, więc na razie w pokoiku wszystko po staremu.
Kosz odstawiony został do piwnicy, choć i tam nie ma dla niego miejsca, z tego więc względu już szykuję ogłoszenie sprzedaży, może ktoś sie na to cudo pokusi ;)











piątek, 17 stycznia 2014

Gorsze matki

Dlaczego kobiety, które nie karmią dziecka piersią muszą się tłumaczyć przed innymi mamami, że tego nie robią?  Dlaczego mam się czuć z tego powodu gorszą matką, skoro nawet nie mogłam sama podjąć takiej decyjzi?

 Podczas pierwszych kilku chwil rozmowy między młodymi matkami zawsze pada to pytanie, karmisz piersia? I kiedy odpowiadam, że nie, a nie zdąże powiedzieć skąd taka dezycja to czuję na sobie ten gardzący wzrok innych kobiet, które miały tę cudowną szansę i zastanawiam się czy mam się wytłumaczyc czy poprostu nie brnąć w temat. Są oczywiście wspaniałe dziewczyny, które to rozumieją. Wiele mam tak jak ja marzyło o tym aby karmić dziecko naturalnie, ja nawet nie pomyślałam aby z tego z rezygnować z własnego wyboru ale niestety sytuacje są różne, zdarza się, że zdrowie nie pozwala ale tez czasami matki same z różnych przyczyn nie chcą tego robić, choć nie rozumiem dlaczego. Uważam jednak, że to sprawa każdej z nas i każda ma prawo do podjęcia swojej decycji. Zawsze będę twierdzić, że pokarm matki jest dla dziecka najlepszy i sądzę, że każda z nas chciałaby dać swojemu bobasowi to co najlepsze - ja również, ale w sytuacji kiedy nie ma wyjścia trzeba przejść na butelkę, żeby jakoś dziecko nakarmić.  Znam dziewczyny, które poświęcały się bez reszty i robiły wszystko co mogły aby podtrzymać laktację jak najdłużej i mimo ciężkiej walki karmiły piersią, za co je podziwiam. Znam tez takie, które karmią swoje dzieci już bardzo długo i szanuję je za chęci i wytrwałość i zazdraszczam takiej możliwości :)

Następne stwierdzenie, które działa na mnie jak płachta na byka - nie rodziłaś naturalnie, nie jesteś prawdziwą kobietą - nie wiesz co to prawdziwy poród. Serio? Jak w ogóle można tak pomyśleć? Czy osoby, które tak uważają znowu myślą, że rodzaj porodu same sobie dziewczyny wybierają? Zdarza się i tak, ale sądze, że większość tych poważnych operacji to jednak decyzja lekarzy, która ma na celu dobro matki i dziecka.

Nie wiem dlaczego ludzie tak reagują ale szczerze mówiąc nie wdaje się już w dyskusję z takimi osobami bo dla mnie takie myślenie jest poprostu nie do przyjęcia. Absolutnie nie czuję abym była gorszą matką. Wręcz przeciwnie, staram się budować więź z moim cudownym bobasem w inny sposób, bo nie tylko karmienie naturalne i poród daje takie możliwość.






Rozdawajka - wyniki

Synek mojej koleżanki przy okazji dzisiejszej wizyty wyłonił zwycięzców rozdawajki  Sandra Chudańska i blog Zatracając się zdobywają ciasteczkowy zestaw  Gratuluje i proszę o wiadomośc prywatną z adresem pod który wysłać mam nagrode ;*

Reszcie uczestników dziękuję za udział :)

wtorek, 14 stycznia 2014

Rozdawajka

W związku z tym, że na facebooku - ku mojemu zaskoczeniu stuknęło mi dziś setne polubienie bloga, postanowiłam ogłosić moją pierwszą, małą "rozdawajkę". Byłam dziś mile zaskoczona i nie miałam nic przygotowanego z tej okazji ale robiąc dziś na szybko zakupy przed pracą natknęłam się na sklep home&you i znalazłam rozkoszne, zimowe zestawy do kuchni, którymi chętnie Was obdaruję.

 Zatem  ciasteczkowy "Pan solnik i Pani pieprzniczka" czekają i chcą trafić do Waszych kuchni :)

Zazady są bardzo proste, dlatego, że nigdy nie organizowałam konkursu wystarczy poprostu zgłosić swój udział w zabawie zostawiając komentarz na blogu lub facebooku pod postem o rozdawajce. Mile widziane są osoby, które nas podglądają i lubią  ;) ale do polubienia nikogo nie zmuszamy, więc to nie obowiązek.
Osoby, które otrzymają ode mnie upominek zostaną wyłonione w formie klasycznego losowania - może następnym razem przygotuję się lepiej i będę bardziej kreatywna , no ale od czegoś trzeba zacząć ;)
Będę brała pod uwagę zgłoszenia, które pojawią się do czwartku do godziny 20 a w piątek ogłoszę wynik losowania. Wylosuję dwie osoby, ponieważ pokusiłam się na dwa zestawy. A co!

Zapraszam!


poniedziałek, 13 stycznia 2014

Gdy zwisają nóżki

Taka radość!
W naszym domu zagościł nowy mebel - krzesełko do karmienia. Zastanawiałam się czy w ogóle zda ono egzamin już teraz, ponieważ po pierwsze bobas jeszcze nie siada samodzielnie i do tej pory karmienie odbywało się na moich kolanach a po drugie tyle mam mnie (znowu) straszyło, że dzieci nie bardzo lubią foteliki do karmienia  - nie wiem może się to zmienia z wiekiem? Na  nic jednak zdały się moje obawy, ponieważ korzystamy z niego zaledwie kilka dni a Janek już jest zachwycony! I chyba najbardziej tym faktem, że razem z nim je wszystko dookoła - przecież to taka frajda. I co z tego, że matka ma po posiłku pełne ręce sprzątania i wycierania skoro dziecko jest zadowolone! Oprócz czasu jedzenia wkładam go też do krzesełka na chwilę zabawy - to taka dodatkowa opcja na chwilowe zajęcie go czymś, macha wtedy roskosznie nóżkami z zachwytu a zabawki położone na tacce szybko lądują na podłodze, co daje kolejne powody do śmiechu.

Przed zakupem spędziłam wiele czasu na przeszukiwaniu internetu - już się bałam, ze będzie to tak trudne jak wybór idealnego dla nas wózka. Ta decyzja okazała się jednak o wiele prostsza, choć rynek kusi coraz to nowszymi i designerskimi modelami, mi poprostu zależało na tym aby nasze krzesełko nie zajmowało zbyt wiele miejca - którego nam wciąż brakuje, nie miało żadnych gadżetów do zabawy, moim zdaniem przy jedzieniu  zupełnie nie potrzebnych i zwyczajnie spełniało swoją funkcję . Poza tym, to zwykłe z Ikei pasuje do naszego mieszkania i to był kolejny argument dla którego zdecydowaliśmy się właśniena takie.

Młodzieć z nowego mebla jest bardzo zadowolony, ja również.
Odkąd mamy krzesełko jedzenie stało się dla nas poprostu łatwiejsze i przyjemniejsze :)  na jak długo?
Czas pokarze...













poniedziałek, 6 stycznia 2014

Szykują się zmiany

Witam się w 2014 roku!
Powoli nadchodzi czas kiedy z bobasowego pokoju zniknie mój ulubiony elemnet - kołyska Janka. Młodzieniec za chwilę kończy 6 miesięcy i zaczyna siadać więc mam obawy, że pewnego dnia jak sam usiądzie to wypanie z niego i będzie zonk... trzeba więc zakupić łóżeczko a z tym wiążą się również małe zmiany w wystroju pokoiku. Nie wiem tylko jak rozstanę się z koszem, tak bardzo mi się podoba, to była pierwsza rzecz jaką dla Janka kupiłam i bardzo go lubię, jest mi bardzo pomocny w tym okresie, kiedy on ząbkuje a noszenie na rękach już nie pomaga, wtedy go wożę a on się uspokaja. Jak pomyślę, że  teraz wyląduje w piwnicy albo zostanie sprzedany to robi mi się smutno. Kupując go widziałam, że posłuży na około 7 miesięcy do momentu siadania bobasa ale jak teraz zdałam sobie sprawe, że to już za chwilę to żal mi - i to bardzo. To miejsce to mój wymarzony kąt dla dziecka no i wiem, że jak już wstawimy łóżeczko to będzie znaczyło, że Janek już nie jest takim malutkim bobaskiem tylko rośnie - dlatego też odwlekam przeniesienie go do spacerówki i mam zamiar wozić go w gondoli dopuki głowa nie zdarta a stópkami nie wykopie dziury :P chyba każda matka chce jak najdłużej zatrzymać ten cudowny czas, kiedy dziecko jest takie malutkie.

Kilka zdjęć z pokoiku bobasa, lubię do nich wracać i wspominać ten czas przygotowań i wyczekiwania



Na pewno w pokoiku zostaną zdjęcia, które zostały wykonane przez naszą koleżankę Alicję kilka dni po urodzeniu bobasa (wszytskie mamy i nie tylko mamy, zapraszam na Ali pięknego  bloga) . Dzięki tym zdjęciom miałam widok na moich dwóch mężczyzn przez cały, trudny pobyt w szpitalu no i poprostu jestem do nich tak emocjonalnie przywiązana i są dla mnie tak ważne, że jeszcze nie potrafię ich schować do szafy. 
No i są takie piękne...
Zakupię może tylko ramki i zawisną jak należy





 Długo zastanawiałam się na jaki motyw i kolory postawić przy zmianie dekoracji. Miałam kilka opcji w głowie i nie mogłam się zdecydować. Podobał mi się motyw leśny, pokoik bardzo kolorowy z dużą ilością zdjęć na ścianach, pokoik bez motywu przewodniego no i marynarski. Na początek więc postanowiłam spróbować z ostatnim tematem  - chociaż nie jestem w pełni przekonana więc nie chcę za dużo inwestować pieniędzy w realizaję tego planu. Wykorzystuje to co mam w domu no i planuję dokupić kilka ozdób aby nadały morskiego klimatu. Na szafie leży i czeka też na metamorfozę termometr - ster, który odziedziczyliśmy po dziadku męża, będzie pasował idealnie. Jest z drewna trzeba go tylko przemalować. Łóżeczko chciałabym białe  najlepiej z szufladami, ponieważ myślę jeszcze o przeniesieniu komody do sypialni a szuflady dadzą mi troche miejsca do przechowywania, po wyniesieniu komody w pokoiku zrobiłoby się więcej miejsca na kufer z zabawkami i kącik do bałaganienia nimi - tylko mam obawy, że zrobi się tam jakoś pusto bez niej.  

Prace trwają, na razie robię girlandę i gwiazdkę na poszewkę z ubranek Janka, które są za małe, zaplamione od marchewki lub rozprute. Poświęciłam też jedną moją bluzkę, której nie lubiłam. Wszystko szyję ręcznie choć w piwnicy u teściów stoi maszyna do szycia, ciągle mówię, że ją zabiorę by się nie męczyć z igłą i cały czas to odwlekam niewiadomo dlaczego.
 Myślę, że pod koniec miesiąca pokoik będzie gotowy. Mam tylko nadzieję, że znajdę jakieś dekoracje i, że na końcu nie okarze się ten pomysł niewypałem.







Na koniec kilka zdjęć tego co mi się spodobało w wirtualnym świecie :)





Trzymajcie kciuki za powodzenie projektu. 
Pozdrawiam