poniedziałek, 3 lutego 2014

Weekend we dwoje

Na początku był zachwyt, kiedy K. pokazał zaproszenie do SPA zaniemówiłam, do tego nad morzem, gdzie zawsze oboje chcieliśmy pojechać mroźną zimą. Od razu pomyślałam, że pojedziemy razem z Jankiem. Plany szybko się zmieniły, kiedy na stronie internetowej hotelu dostrzegliśmy, że cena za jego pobyt to praktycznie wydatek całego mojego macierzyńskiego, bo hotel okazał się być jedym, o ile nie najdroższym w miasteczku. Do tego podróż, dodatkowe atrakcje na miejscu, zdecydowanie koszty przekraczały nasz niezaplanowany budżet. Rodzice wyszli z propozycją zaopiekowania się bobasem abyśmy mogli pojechać sami. Obaw było całe mnóstwo, pomimo tego, że Janek zostawał już na noc u dziadków, taki wyjazd to zupełnie co innego. Daleko od domu, a jak coś się stanie? Jak będzie płakał? Czy w ogóle odczuje, że mnie nie ma? No i jak ja poradzę sobie bez niego?
 Następny problem to ja. Niestety pobyt po porodzie w szpitalu i choroba zostawiła na moim ciele wiele śladów z którymi nadal się oswajam i nie bardzo mam ochotę na paradowanie w kostiumie na basenie czy w saunie. W końcu jednak stwirdziłam, że nie ma się czym przejmować, muszę w końcu się z tym uporać, uspokoiłam się i po kilku dniach przemyśleń zdecydowaliśmy się, jedziemy!
Nie chwaliłam się wcześniej chociaż pomimo obaw cieszyłam się ogromnie, nie było pewności, że nie zawrócimy na najbliższym skrzyżowaniu.


Relacja w zdjęciach, duużo zdjęć bo w końcu mogłam pobawić się moim nowym sprzętem. Nie są idealne ale dopiero się uczę, chciałabym aby kiedyś moje zdjęcia były lepsze.









Pogoda była piękna, skorzystaliśmy i wybraliśmy się na spacer do Wolińskiego Parku Narodowego 



 Taa, trafił się "miłośnikowi" kotów Maciuś przy kasie, przed wejściem do żubrowiska :D








Wypatrzyliśmy wspaniałą restaurację, piękne stare meble, cudowne żyrandole, wpadliśmy tam na deser i grzane wino




 Oczarowani smakiem, ja dodatkowo wystrojem, zarezerwowaliśmy to samo miejsce i wieczorem wybraliśmy sie na kolację







Molo w Międzyzdrojach trochę mnie rozczarowało, kiedyś było można swobodnie po nim pospacerować. Teraz co kilkadziesiąt metrów ustawione są budki z pamiątkami i lodami, przejścia bokami są bardzo wąskie, nie wyobrażam sobie tam spacerować w okresie letnim










Było tak przyjemnie, ciepło, zero wiatru, naprawdę dużo spacerowaliśmy. Mewy paktycznie jadły nam z rąk







Kilka słów o hotelu. Był ładny, choć gdyby nie zaproszenie pewnie nie wybralibyśmy się do niego, ze zwględu na cenę i wielkość. Plusem było położenie przy samym molo i plaży, no i SPA.








Podczas wieczornego spaceru trafiłam na piękną wystawę sklepową. Artykuły mnie zachwyciły, ceny odstraszyły. Następnego dnia jednak pokusiłam się na wejście z obietnicą, że nie kupię żadnej pierdoły ;)
 ale nie dało się wyjśc z pustymi rękoma...kupiłam piękny obrus robiony na szydełku, od dawna o takim marzyłam ;)



Na niedzielę zostawiliśmy jeszcze wizytę w Cafe Antyk. Jest to kawiarnia  i antykwariat w Międzyzdrojach. Miałam nadzieję, że znajdę tam mebel, którego szukam już od dawna, no i było kilka pojedynczych krzeseł, szkoda tylko, że od tego dnia przez kilka kolejnych niedziel, kawiarnia okazała się być nieczynna...

                      


Zastąpiliśmy to kawą w Szczecinie, w którym nigdy nie byłam, a który mnie zawiódł swym wyglądem. Może w lecie wygląda sympatyczniej. Kawa w miłej, indiańskiej kawiarni położonej na Wałach Chrobrego to była ostatnia atrakcja naszego wyjazdu...








Było bardzo miło, tylko my dwoje. Spacery, rozmowy, czas na przemyślenia. Wróciłam stęskniona, ale wypoczęta i zadowolona. Do rodziców dzwoniliśmy kilka razy dziennie. Wszystko było w najlepszym porządku. Co zmartwiło mnie trochę, w sensie takim, że jest Jankowi u nich tak dobrze jak ze mna?
Trochę mnie sumienie gryzło, że Janek został z dziadkami, pewnie wiele z Was by tak nie postąpiło, ale naprawdę przydał nam się ten wyjazd, w domu czasu dla nas dwoje zwykle jest bardzo mało a nad morzem mieliśmy go tylko dla siebie. I szczerze przyznam, że gdy jeszcze nadarzy sie taka okazja z przyjemnością skorzystamy...










3 komentarze:

  1. Kochana piękne zdjęcia i na pewno wypoczęliście :) My raz pojechaliśmy z małym na 10 dni do Gdańska - miał wtedy 9 miesięcy i jakoś przeżył te setki kilometrów drogi i pobyt tam :) A co do wyglądu to wyglądasz pięknie :) Ja wyglądam dużo gorzej i nadal nie mogę pogodzić się z tym, że brzuch po cesarce nigdy nie będzie płaski, bo podobno coś nie tak zszyli i deską nigdy już nie będę ;) Buziaki!

    OdpowiedzUsuń
  2. świetny pomysł! my też musimy się gdzieś wybrać razem, sami. Zapewne też będę dzwonić co chwila do mamy, ale co tam ;-))
    piękne zdjęcia!

    OdpowiedzUsuń
  3. Baaardzo się cieszę, że wypoczęliście. :-) To cudownie spędzić trochę czasu we dwoje a przy okazji dziecko zacieśnia więź z dziadkami. Nie musisz też martwić się o to, że dziecku to bez różnicy, z kim zostaje: z Tobą czy dziadkami. Po prostu Janek jest za malutki, by manifestować, gdzie i z kim chce w danej chwili być. Na razie dobrze mu tam, gdzie go kochają i dbają o niego i korzysta z miłości wszystkich...
    Krajobrazy przepiękne ale mnie najbardziej podoba się Wasze wspólne zdjęcie zrobione przez K. :-) Widać, że promieniejecie miłością. :-)
    Pozdrówka for all. Ola Sz.

    OdpowiedzUsuń