Teraz, kiedy od kilku lat prowadzę własny dom, zawsze przygotowuję na zimę troszkę pyszności, przede wszystkim konfitury, które dodaję do ciast, naleśników i herbaty, którą pochłaniam hektolitrami. W zeszłym roku moim numerem jeden okazała się konfitura z pomarańczy, którą dostaliśmy od znajomych w prezencie. Niestety, była tak pyszna, że szybko został po niej jedynie pusty słoik, a kolejne, które sama przygotowałam zjedzone zostały jeszcze szybciej niż ten pierwszy.
W tym roku moje internetowe koleżanki rzuciły hasło: powidła z czekoladą, ale jeszcze wtedy nie wiedziałam co z czym się je. Później huczały o tym kobiety na osiedlowym targu dopytując, kiedy w końcu pojawią się śliwki węgierki? No i się pojawiły. Zakupiłam bezpieczną ilość, wygrzebałam w internecie przepis, zmodyfikowałam go według własnych potrzeb, i tak oto powstał zapas czekośliwek, nutelli śliwkowej, czy jak kto woli czekoladowych powideł.
I choć kocham zwykłe powidła, które również znalazły się w śród moich tegorocznych zapraw, to dla mnie czekośliwki to strzał w dziesiątkę na nadchodzącą zimę i prawdziwa uczta dla łasuchów takich jak ja. Ciekawe tylko czy jakiś słoik dotrwa do zimy?
Przepis
2 kg śliwek węgierek
100g cukru
100g kakao
Śliwki obrać z pestek i rozdrobnić blenderem. Smażyć przez około 30min, następnie dodać cukier i dalej smażymy godzinkę, po czym dodajemy kakao i smażymy jeszcze przez około 20 min. W odróżnieniu od innych, ja nie mieszam owoców zbyt często po to, aby się dobrze przysmażyły.
Na koniec przekładamy do czystych słoiczków i wekujemy.
Dla osób, które mają więcej czasu, proponuję smażenie powideł prze 3 dni po około 2g. Tak robiły i pewnie robią do dziś stare gospodynie. Dzięki temu powidła mają wyjątkowy smak. Ja tak robię w przypadku powideł bez dodatków. Są wyśmienite!
Smacznego!
U mnie na blogu również się pojawił ostatnio temat przetworów...moja mama co roku je robi, natomiast jeżeli chodzi o mnie to w tym roku był mój debiut, pierwszy raz robiłam swoje własne prywatne zapasy i troszkę już udało mi się ich zgromadzić, aczkolwiek lista przetworów do zrobienia jeszcze nie została zamknięta.
OdpowiedzUsuńCo do śliwek z czekoladą również robiłam w tym roku :)
Pozdrawiam
Kasia
Super, ja mam nadzieję, że coś jeszcze uda mi się zaprawić. Naprawdę to polubiłam!
Usuńdawno mnie tu nie było, marzą mi się domowe dżemy i konfitury ale jakoś ciężko mi się do tego zabrać... może za rok się zawezmę! :)
OdpowiedzUsuńMniam!:)) wygląda to tak przepysznie, że u mnie to do zimy na pewno nic by nie dotrwało;)))) Buziaki wielkie:)
OdpowiedzUsuńOby choc jeden sloik dotrwal do zimy, fajnie w taki zimny wieczor otworzyc sloik pachnacy latem.
OdpowiedzUsuńpozdrawiam
Nie dość ze pyszne to jeszcze fantastycznie wygląda
OdpowiedzUsuńOj przypomniały mi się moje dziecięce lata... mama robiła przetwory na zimę, wtedy ich piękny zapach wypełniał cały dom. Powidła śliwkowe, z czarnej porzeczki, truskawkowe... wszelkie! A zimą wyciągaliśmy je z piwnicy.Na kanapkę, jako nadzienie do pączków, do naleśników i do wyjadania łyżkami ze słoików ;) Pozdrawiam serdecznie i witam po raz pierwszy i nie ostatni! Dorota.
OdpowiedzUsuńPokochałam Twojego bloga. Możesz dopisać mnie do listy stałych czytelników :)
OdpowiedzUsuńMoja babcia robiła dużo przetworów, moja mama też. Kompoty, soki do herbaty, dżemy. Zawsze wydawało mi się to potwornie trudne! W tym roku zrobiłam moje pierwsze dżemy truskawkowe. Już idą jak burza ale jeszcze troszkę ich zostało :)
Czekośliwki już mi się marzą, bo ogromny ze mnie łasuch. Przepis zaraz wyląduje w moim notesie :) :)
Pozdrawiam, Marta
Przetwory dla mnie kiedyś też były magią, teraz to czysta przyjemność:)
Usuń